4 miesiące?! Poważnie?! Nadal nie wierzę, że tak szybko minął czas odkąd wróciłam do Polski i przeszłam na dietę redukcyjną. Czas płynie tak szybko, że często nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo go marnujemy. Chcemy coś zrobić lub zmienić, ale wmawiamy sobie i wszystkim dookoła, że nie mamy czasu. Mamy, tylko nie mamy chęci, żeby wprowadzić te zmiany w życie. Czas i tak upłynie, a tylko ty decydujesz jak go wykorzystasz.
Jestem z siebie cholernie dumna i nie będę tego ukrywać. Może brzmię trochę nieskromnie, ale chcę wam pokazać, że można. Oczywiście mogłabym narzekać, że na brzuchu nie mam kraty albo, że dziewczyny z instagrama wyglądają lepiej. Ale nie będę tego robić, bo chcę zaakceptować siebie. Cóż genetykę mam jaką mam. Odpuszczając dietę i trening tyję w mgnieniu oka. Zresztą wyjazd do USA i przybranie 10 kg jest tego świetnym dowodem. Czy to znaczy, że mam obwiniać genetykę za to, że jestem gruba? Nie, nie mam zamiaru tego robić. Chcę nadrobić ciężką pracą i pilnowaniem diety. I nie mam zamiaru narzekać, że mam nieidealne ciało.
Jak wróciłam z USA i zobaczyłam liczbę na wadzę myślałam, że zemdleję. Postanowiłam, że do końca 2016 roku zejdę z wagą do 60 kg. Przyjęłam bardzo optymistyczny scenariusz i nie wzięłam pod uwagę małego czynnika jakim jest życie 🙂 W międzyczasie zorientowałam się, że nie będzie to tak jak sobie wyobrażałam. Efekty były, ale wolniej niż chciałam. Pojawiła się też kontuzja pleców i kolana. W grudniu były też święta, sylwester i przez tydzień miałam gości z Ameryki. Poza tymi dwoma tygodniami w grudniu kiedy nie trenowałam wcale i odpuściłam dietę (widać to zresztą na wadze) trzymałam się moich założeń na 100%.
Ile schudłam w ciągu 4 miesięcy?
Startowałam z wagą 73,4 kg (MASAKRA). Dziś waga pokazała 63,9 kg! Po czterech miesiącach jestem lżejsza o 9,5 kg! Można mówić, że mało. Albo że wolno. Albo, że nadal jestem tłusta. Ja jestem bardzo zadowolona z tego wyniku!
![]() |
Planowanie to podstawa. Nawet w domu z pojemnika. |
Co jadłam?
Tutaj było różnie. Trzymałam się jednak koncepcji czterech posiłków dziennie. Dwa pierwsze posiłki białkowo-tłuszczowe, a dwa ostatnie z węglowodanami. Osobiście nie jem produktów mlecznych i glutenu, ale to tylko moja fanaberia. Absolutnie nie ma w mojej diecie cukru, napojów, fastfoodów i innego świństwa. W styczniu nie zrobiłam żadnego cheat meala i nie piłam alkoholu, co dla mnie jest najtrudniejszą częścią diety. Mogę żyć bez słodyczy, ale mam słabość do czerwonego wina i piwa w towarzystwie znajomych 🙂 Oczywiście mogłam zjeść jakiegoś burgera i napić się wina, ale wiedziałam, że waga wtedy stanie. Dlatego w styczniu trzymałam się założeń w 200%.
![]() |
Dieta bez ciasta? Nie sądzę 🙂 |
Jak trenowałam?
Niezmiennie trenuję siłowo trzy razy w tygodniu. Wcześniej robiłam interwały po treningu, ale kontuzja kolana sprawiła, że nie byłam w stanie biegać. Teraz staram się jak najwięcej ruszać w myśl zasady nie gardź żadną aktywnością fizyczną. Wracam z siłowni na piechotę i staram się jak najczęściej chodzić na uczelnię zamiast jeździć autobusem. Nie robię cardio, bo nie lubię. W styczniu dołożyłam z Karoliną jeszcze jeden trening w tygodniu. W niedzielę robimy sobie trening wytrzymałościowy dla rozrywki 🙂
Czas i tak upłynie. Ja nie zorientowałam się nawet kiedy zleciało te 4 miesiące. Mogłam nie zmienić nic i nienawidzić swojego ciała. A mogłam chodzić na siłownię trzy razy w tygodniu i odpuścić sobie niezdrowe jedzenie. Naprawdę, nie trzeba liczyć żadnych kalorii, żeby schudnąć. Trzeba cierpliwości, determinacji i troszeczkę silnej woli. Mam nadzieję, że trzymacie się swoich noworocznych postanowień i w lecie pochwalicie się swoimi szczupłymi sylwetkami 🙂